Na rowerze większych atrakcji nie miałem za to na deskorolce tak, ale tylko raz - później miałem do niej uraz
. Jest deskorolka to i kawałek górki z drogą asfaltową się znalazł, przed jazdą uważałem że to świetny pomysł by z niej zjechać. Pierwsze 3 sekundy jazdy były niczego sobie ale kolejne ułamki sekund już nie
3,1s - coś chyba jest już za szybko, 3,2s - chyba pora hamować, 3,3s - jak się kurna hamuje deskorolką, 3,4s - nie da się, 3,5s - mejdej, mejdej, hiuston, mam problem, zaraz zginę 3,6s - piiiiiiiiiiiiiiiiiiii, ok 10s - chyba żyję, 12s - chyba jestem cały, ok 20s - coś jest nie tak bo nie mogę wyprostować ręki w łokciu, o ku*****. Skończyło się na stłuczeniu łokcia, na pogotowiu wyciągnęli mi z łokcia dwie duże strzykawki jakiegoś płynu, było lepiej ale ręka doszła do sprawności dopiero po dwóch tygodniach. Było, minęło ale tę jazdę do dzisiaj pamiętam dokładnie