A było to tak:
Ciąłem jakąś dechę zagłębiarką Parkside'a (jest na kogo zwalić), nie pamiętam czy z prowadnicą czy nie. Kątem oka widzę, że brat idzie w moją stronę i coś chce. Piłę wyłączyłem i będąc pewnym, że stoi na desce, puściłem.
Spadła kątem podstawy dokładnie w palucha u nasady paznokcia.
Biegiem do domu i do zimnej wody.
Myślałem - stłuczenie, do rana będzie lepiej. Nie było.
Do ortopedy, rentgen. Paluch złamany i gips przez dwa miechy.
Tak to jest jak się pracuje w trampkach. Od razu po zdjęciu gipsu zanabyłem buty ochronne.
Tak wyglądało rano dnia następnego:
A tak po kilku godzinach:
O dziwo, paznokieć zszedł dopiero po kilku miesiącach. Wiem, że chcielibyście to zobaczyć ale niestety nie zrobiłem zdjęcia