Wiele drewnianych rzeczy umyłem przy pomocy myjki ciśnieniowej.
Wszystko zaczęło się od drzwi zewnętrznych letniej kuchni, wysmarowanych kilkoma wynalazkami konserwującymi, zapychającymi wszelkie gradacje papieru. Miało to konsystencję smoły i skrobak zbierał sporą część powłoki zewnętrznej ale część zostawała bezpośrednio na drewnie.
Myjka spisała się na medal. Podobnie było z drewnem odzyskanym z 20-letniego drewnianego domku dla dzieci. Zrobiony był z 40 mm belek sosnowych łączonych na dwa pióra.
Po umyciu i wyschnięciu włókna są mocno nastroszone ale wystarczy je przeszlifować i wygląda to wszystko spoko.
Na koniec dodam, że ostatnio umyłem w ten sposób starą strugnicę, którą sąsiad wydobył z dna poniemieckiej komórki ojca i chciał spalić. Był zdziwiony jak zaproponowałem mu wymianę na kilka taczek drewna już porąbanego. Na szczęście zgodził się i straszydło trafiło do mnie. Faktycznie, widok nie dawał jej szans na ocalenie. W stolarni nie znajdzie już miejsca ale jako część mebla będzie służyła przez wiele lat.
Myjka się spisała ale jeden ze znajomych twierdzi, że stare meble są też piaskowane aby oczyścić je z powłok lakierniczych i farb.