Wczoraj popełniłem pastę z wosku pszczelego. Receptur jest dużo, ja zacząłem od najprostszej. Podgrzałem jedną część wosku i pięć części oleju lnianego gotowanego, zakupionego w sklepie dla plastyków. Zależało mi na paście stosunkowo miękkiej, której można użyć do smarowania zarówno narzędzi w celu zwiększenia poślizgu jak i zabezpieczenia przed rdzą, ale też żeby dało się nałożyć na mebel.
Kolejną pastę zamierzam zrobić w innych proporcjach, 1/3. Według historycznych przepisów należy też dodać terpentynę.
Oprócz tego spróbuję zrobić pastę na oleju mineralnym, żeby móc używać jej do zabezpieczania desek do krojenia, stolnicy oraz wytoczonych mis.