Absolutnie się nie mylisz, a nawet masz stuprocentową rację, szczególnie w nazewnictwie.
Paręnaście lat temu też byłem zauroczony tymi urządzeniami (miałem jedno wypożyczone od kogoś, kto się tym znudził). Jednak słaba jakość - głównie odchodząca powłoka, niby nieprzywieralna zraziła mnie do zabawy z tym.
Ale faktem jest, ten chlebek, jak go słusznie nazwałeś ciastem, był niczego sobie jak się udał.
Tak czy tak plus ogromny, bo bakcyl został i od wielu lat bawię się z chlebem w domu.
Prawie wyłącznie żytni - bardzo razowy, choć i białasek też się trafi czasami. W każdym razie drożdży używam tylko do pizzy, ale też nie zawsze i do bułeczek. A tak to zakwasik i jazda - lekko nie jest, ale szybko nie odpuszczę.
Właśnie nastawiłem do wyrastania 6 kg masy w prowizorycznym, ale skutecznym jak to nazywam przedszkolu.
A zdjęcie drugie bardziej archiwalne, ale pokazuje dalszy proces.