Coś tam kiedyś jeździłem, teraz mniej, ale z perspektywy km, znalazłem dla siebie najlepsze rozwiązanie.
Mianowicie, góral na semi slickach (kilka lat ujeżdżam Geax Mezcal), z przodu korba na 3 tarcze, największa 44 albo 48z (52 nie testowałem), a z tyłu 9rz, 11z najmniejsza tarcza. Wtedy zależnie od terenu, siły i możliwości dozujesz sobie emocje. W lesie pedałujesz jak chomik, a na asfalcie lecisz jak na kolarce.
Film "Bez hamulców" oglądałem kilka razy z wypiekami na twarzy, napalałem się na ostre koło, ale jednak wizje groźniejszych wywrotek, niż te które przeżyłem, trochę mnie ostudziły
Miałem też rower stacjonarny, ale niestety nie przypadł mi do gustu, brak powietrza, brak widoków, dla mnie to było coś roweropodobnego