Wilgotność drewna nijak ma się do wilgotności powietrza. To są dwie oddzielne wartości - tu wilgotność i tu wilgotność, ale świeżo ścięte drewno spokojnie może mieć ponad 100%. Dlaczego? Bo wilgotność drewna to stosunek masy zawartej w drewnie wody do masy samego drewna. A patrząc na wilgotność powietrza - to zawartość wody w całości powietrza, czyli nigdy nie przekroczy 100%. Trzeba też brać pod uwagę jego temperaturę. Dlatego są tabele wilgotności równoważnej, żeby ustalić, ile ma mieć drewno, jeśli w pomieszczeniu panują takie, a takie warunki. Podawanie, że w pomieszczeniu jest 45-55% nic nie wnosi, jeśli nie znamy temperatury. Z całym szacunkiem do Qiuba, którego uważam za guru np. w kwestii lakierowania, tutaj zabrakło tej informacji.
Ale zgadzam się, że pałowanie się, że drewno ma być prosto po suszarni, mieć 5-6% i wtedy będzie dobrze, to błędne podejście. Musi poleżeć w miejscu docelowym 2-3 tygodnie albo dłużej, żeby wyrównać wilgotność z otoczeniem i przestać pracować. Albo musimy znać wilgotność tego pomieszczenia i doprowadzić drewno do odpowiedniej wilgoności u siebie, co może być dość trudne. A i tak zachowanie drewna jest zależne od pory roku, więc koniecznie trzeba zadbać o ograniczenie jego kontaktu z powietrzem, żeby właśnie pracowało o 95% mniej. I dlatego zgadzam się z założeniem, że lakier chemoutwardzalny zabezpiecza najlepiej. Chyba, że ktoś ma klimę i idealnie równe warunki przez cały rok. I nie przeszkadza mu ciągłe pilnowanie, żeby nic się nie rozlało, żeby nie postawić browara bez podkładki itd. A jeśli nie da się polakierować, jak w przypadku moich desek sztorcowych, to drewno prosto z suszarni zaowocowałoby dziełem sztuki nowoczesnej, a nie płaską deską do krojenia. Do tego celu używam drewna, które ma 12-15% i jest malyna.
Jeśli chodzi o plastry, sprawa jest podobnie pr********na, bo wilgoć ucieka z nich (i wchodzi w nie) o wiele szybciej, niż w przypadku dech czy monolitów. Sztorce są najbardziej podatne na zmiany wilgotności, dlatego świeże dechy/tarcicę smaruje się na końcach gaczem parafinowym albo grubo maluje farbą. Dzięki temu ruchy wody są bardziej równomierne na całej długości i końce mają mniejsze szanse popękać. Dlatego plastry pękają jak najęte i dlatego Qiub trzyma je w trocinach i dolewa wody. Proces schnięcia zachodzi wtedy powoli i łagodnie. Ale mam wątpliwości, czy plaster zmieni wilgotność o 5-10% w ciągu dwóch dni. Będzie szybciej niż z deskami, czyli pewnie w tydzień, ale nie w dzień albo dwa.
I nie wydaje mi się, że drewno o właściwej wilgotności zapracowałoby tak, jak na zdjęciach, niezależnie od sęków. Widać, że sęk pozostał na miejscu, bo się nie skurczył, a reszta oddała wodę i zmniejszyła objętość. Można było się zabezpieczyć, dając obce pióro, domino, lamele albo kołki co 5 cm, a i tak coś by nie wytrzymało. Zwłaszcza, że na jednym zdjęciu widać, że drewno popękało też na środku, nie w miejscu klejenia. Czyli tam klej wytrzymał, a puściły włókna. A to dlatego, że drewno było zbyt wilgotne, bo suszone tylko na powietrzu. Suszarnia usuwa wodę związaną, której nie wyciągną żadne przeciągi w warunkach "podwórzowych". Tylko suszarnia (szybko) albo zbyt suche i ciepłe warunki w pomieszczeniu (powoli). Nie ma mowy, żeby monolit suszony na powietrzu miał 10-14%.
@zmysel, jeśli chcesz się zajmować drewnem na poważnie, nie słuchaj handlarzy, tylko spraw sobie jakiś naprawdę dobry wilgotnościomierz i sam sprawdzaj. Polecam Tanela WIP-24. Tani nie jest, ale bezinwazyjny i mierzy głębiej niż na półtora centymetra. Najlepiej nie pucuj się od razu, że dysponujesz takim sprzętem, tylko pytaj i weryfikuj. Sam zobaczysz, jakie kocopoły wymyślają.
Odnoścnie zdjęć - robiąc coś takiego dla klienta dopilnowałbym wilgotności drewna, jakości kleju, wzmocnienia spoin i porządnego zabezpieczenia powierzchni. Ale tak, jak napisał Qiub - drewno rządzi się swoimi prawami i nawet przy wykonaniu wszystkiego zgodnie ze sztuką mogą się zdarzyć niespodzianki. Widziałem post, z którego pochodzą te fotki - to jest piękna, naprawdę porządnie zrobiona kuchnia z płyty. Nie ma się do czego przyczepić. Ale mam taką teorię, że wykonawca o wiele, wiele słabiej zna się na drewnie niż na płycie i zwyczajnie spieprzył tę część zlecenia. Wziął drewno powietrzno-suche i liczył, że będzie git. A zdjęcia dowodzą, że się przeliczył.
I pewnie położył na to środek, który "oddycha", jakby to miało być coś cudownego. Oddychające to se można skarpetki kupić albo koszulkę na siłownię. Takie drewno, jak monolity, trzeba odciąć od atmosfery.
PS. Na koniec tabelka. Wiem, że kolejny raz, ale może nie każdy widział, nie każdy wie.