No i jakoś przez to przebrnąłem.
Kupiłem formatkę MDF 700x500 na allegro.
Dociąłem na wymiar i załamałem krawędzie frezem.
Szlifnąłem papierkiem P240 na oscylacji.
Malowane wałkiem tak jak założyłem, farby różnych producentów, dwie akrylowe śnieżki, jedna akrylowa dekorala i trafiła mi się jedna kredowa.
Zrobiłem jeszcze huśtawkę z sosnowej kantówki i stwierdziłem, że za jednym bałaganem pomaluję i ją.
Szybki montaż w miejscu docelowym
I wnioski:
1. Surowy MDF farbami akrylowymi i kredowymi daje się malować bez żadnego gruntu czy podkładu. Zachowuje się podczas malowania identycznie jak sosnowa kantówka, no może troszkę pierwszą warstwę wpił, ale nieznacznie.
2. Farbą akrylową i kredową daje się malować na kilka warstw nawet bez szlifowania miedzy warstwowego (na opakowaniach nie ma informacji o potrzebie matowania powierzchni przed kolejną warstwą). MDF nie wstał, nie spuchł i ogólnie nic się z nim nie stało. Ja to zrobiłem tylko dlatego, że farby stały otwarte w piwnicy i zdarzały się wtrącenia lub grudki, które usunąłem papierem P240 przed następną warstwą.
3. Nie wiem jak z trwałością takiej powłoki ale nie ma co się oszukiwać nie jest to farba dwuskładnikowa, ani twardy lakier. Ja malowałem tymi farbami z czystą premedytacją i świadomością, że po jakimś czasie trzeba będzie odnowić te fronty. Pisałem już wyżej, za trzy lata córka wyrośnie z biurka i trzeba jej będzie zrobić większe, a to przypadnie w spadku dla syna. Fronty przybiorą bardziej męskie kolory i gałki.
Mi efekt się podoba, córce nawet bardziej a i ma wreszcie za co szuflady otwierać, bo biurko stało bez frontów chyba ze trzy miesiące, bo tatuś nie mógł się zdecydować z czego i jak zrobić fronty. Kamień z serca, koko dżambo i do przodu