Heja
Chwalę się dziełem jak na razie największym - jak na moje wybitnie jeszcze skromne umiejętności ^^
Standardowo zaczęło się od problemu - przeprowadzka, wybieranie mebli, skręcanie tandety z BRW i nagle... nosz kurła, nie ma wyra do kompletu :/. Ani nawet podobnego. A jak już, to za duże. Narodziła się wtedy myśl niemal samobójcza, że może by takie wyrko zrobić samej...
... a jak już robić, to po swojemu :3
Wolałam nie liczyć ile godzin życia straciłam na przerzucanie Pinteresta w poszukiwaniu fotek i inspiracji "wintydżowo-farmhałsowo-rustykalnych" ram do łóżka. Co kolejne, to coraz piękniejsze, jednocześnie bardziej niewykonalne xD W końcu zdecydowałam się na proste, urocze wyrko na 140cm szerokości, z wysokim zagłówkiem i półeczką na jakieś lampki, książki i inne du*erele. Konstrukcja nośna ramy na trzpienie wspierane pocketami, dechy w zagłówkach tylko na pockety.
Dorwałam z odzysku grube kantówy na nogi, resztę dokupiłam i rozpoczęłam okupację warsztatu w pracy
Działania: 1. Heblowanie dech.Kupione dechy sosnowe były w 100% surowe, więc zaczęło się od zrobienia wszechobecnego bajzlu i zasypania połowy przestrzeni wiórami z heblarki (moje pierwsze samodzielne starcie z taką maszynerią
Zaje**sta zabawa!). Finalnie wszystkie dechy miały koło 23-24mm grubości. Kantówki na nogi doczyściłam i wyszlifowałam wiertarką.
2. Wymierzanie, docinanie i takie tam...Jak się okazało - dechy pogięte jak projekt ustawy nawet po przepuszczeniu przez heblarkę, nogi jeszcze bardziej, więc trochu czasu spędziłam na układaniu co do czego pasuje. Potem docięcie z jednej strony (bo po co komu projekt z wymiarami... na żywca ciekawiej xD). Dopiero po domierzeniu, docięciu wysokości nóg, gdy już się pokazał zarys przyszłego zagłówka, docięłam drugą stronę.
3. Ogarnianie nóg. Ogólnie meeeega długo myślałam jaki sposób łączenia w ramie zrobić. Z początku planowałam na same pockety, ale przy dość konkretnej wadze dech jakoś zwątpiłam, że to wytrzyma. Sebastian przekonał, że niewykonalne w mojej świadomości trzpienie jednak lepiej się sprawdzą, a pockety dla pewności można wkręcić - acz też z umiarem, bo żeby nie skrzypiało. Pomógł mi nawiercić otwory na wylot, żeby potem łatwiej dłutem wyciąć gniazdo na trzpień. W dłuższych deskach tworzących ramę powstały trzpienie.
4. Zagłówki Jak już wszystko zaczęło do siebie pasować, to przyszedł czas na zbijanie zagłówków. Od niewidocznej strony wylądowały pockety. W wyższym zagłówku trzeba było zrobić lekki wpust (na pile stołowej), bo krzywość desek była nieco zbyt widoczna.
5. Przygotowanie pod materac i wykończeniówka:Od tego momentu już szło właściwie z górki: do bocznych dech zostały przykręcone listwy podporowe dla dech pod materac. Potem wszystko złożyłam w całość na wcisk, oszlifowałam do końca, zabejcowałam i zalakierowałam (lakier głównie dla estetyki - spodobało mi się zagięcie koloru bejcy przez bezbarwny lakier) :3
I wyrko gotowe <3 Poszło naprawdę dużo łatwiej, niż się spodziewałam - zarówno dzięki dostępności narzędzi na miejscu, jak i dzięki mega dużej pomocy Sebastiana (pewnie dokopie się w końcu do tego posta, więc - dziękuję!
)
Jeszcze tylko rozłożyć, przewieźć i poskręcać w pokoju :3