W niedziele zjawil sie inwestor z planami i wymaganiami dotyczacymi domu.
Podstawowe wymagania przedstawialy sie nastepujaco:
- drewniany
- trzypietrowy
- bialy
- rozbierany
- na parterze salon z kuchnia
- na pierwszym pietrze dwie sypialnie (dla dziecka i rodzicow)
- na poddaszu garderoba
Zebym nie popelnil bledu dostalem zatwierdzony projekt:
Termin realizacji okazal sie nieodlegly, a inwestor wymagajacy, wiec od razu przystapilem do pracy.
Szczesliwie material mialem na podoredziu. Okazalo sie, ze resztki „sklejki z dziura w srodku” wystarcza akurat na konstrukcje. Zwymiarowalem wiec niezwlocznie - i tu pierwsza niespodzianka... okazalo sie, ze mlt nie tylko zdolala rozciac wzdloz sklejke, ale tez utrzymala wymiar [sic].
Skoro pierwsza bitwa wygrana, to moglem przystapic do kolejnej walki - szlifowanie. Wstepnie przelecialem calosc papierem 120.
Sklejka pokazala swoja naturalna barwe i wnetrze - w doslownym tego slowa znaczeniu, bo pojawily sie tez wyrwy i inne niedoskonalosci.
Pekniecia i niedoskonalosci to w budowlance chleb powszedni, a prawdziwy fachowiec szpachle ma za pan brat. Zatem i ja wszystkie ubytki wypelnilem dwuskladnikowa szpachla samochodowa:
Szpachla schla, a ja moglem wziac sie za elementy konstrukcyjne. Stal dzis droga, gazobetonu projekt nie przewidywal (inwestor jeszcze matmy nie ma w szkole), wiec posluzylem sie starogoralskimi metodami ciesielskimi w postaci domina.
Teraz przyszla kolej na natepny trudny problem konstrukcyjny - jak ogarnac demontowalnosc (wielokrotna) domu. Raz zlozyc i rozlozyc to ja potrafie. Ale kilka razy???
Ale za odpowiednia oplate wszystko da sie zrobic. Po dluzszej rozkmince uznalem, ze laczenia wzmocnie srubami wkrecanymi w mufy gwintowane. Kazde laczenie sklada sie zatem z 2 domin (5x30) i sruby M6.
Zamysl konstrukcyjny okazal sie na tyle skuteczny, ze udalo sie cala konstrukcje wstepnie zmontowac...
... a co wazniejsze - takze rozmontowac.
Skoro sukces pedzi za sukcesem, nie pozostalo nic innego jak wziac sie za malowanie. To by bylo jednak przedwczesne, bo najpierw trzeba poswiecic chwil pare na przygotowanie materialu. Wszystkie krawedzie pr******chalem strugiem - recznym [sic], co by inwestor z reklamacja nie wrocil i drzazgami w rekach, a potem przeszlifowalem papierem 120 i 220. Zrobilem tez nute w scianach nosnych i posadzce, zeby plecy usztywniajace konstrukcje potem zamontowac.
Skoro prace konstrukcyjne i przygotowawcze sie zakonczyly, mozna bylo przejsc do wykonczeniowki. I tu pierwszy powazny fail - puszka z farba przyrdzewiala (nieumiejetne otwieranie przy wczesniejszych projektach sie msci) i przy otwieraniu zabrudziem farbe:(. Trzeba bylo poddac farbe filtracji i wykorzystac profesjonalne opakowanie zastepcze 0,75:
Z tak przygotowanym sprzetem mozna bylo wziac sie za malowanie:
Niedziela dobiegla konca. Poniedzialek murarski zblizal sie wielkimi krokami. Trzeba wiec bylo zrobic przerwe. Resztkami slabej silnej woli zdolalem jednak zakonczyc kolejny etap inwestycji, pomalowac calosc pierwsza warstwa, wziac zaliczke i zejsc z placu budowy.
Cdn...