w zasadzie transport nie wypalił,
a samemu jechać i potem odwieźć sprzęt to sam koszt za paliwo za 320km.
plus musiałbym brać 2 dni wolnego lub wypożyczyć na weekend, ale i wtedy bez wolnego by się nie obyło.
więc zjechałem trochę podłogi taśmówką, taśmą 40
najpierw jakiś najtańszy papier, potem niebieski ze dwa razy droższy, ale odczuwalnie trwalszy i skuteczniejszy,
może i czasochłonne ale chciałem przetestować swoją szlifierkę.
w zasadzie zrobiłem z jakieś 50% podłogi
odnośnie gwoździ:
niezastąpiony wyciągacz od narexa, jedno z mniejszych narzędzi, które często mi się przydaje, nieźle daje sobie radę z małymi gwoździkami (przy dawnym piecu była blacha przybita na masę małych gwoździ)
dobijak (chyba, albo wybijak), ale jedyne takie coś, jakie mam sporadycznie używałem do wybijania pełnych nitów z blachy
młotki (akurat jakie z warsztatu złapałem na szybko)
w pobliżu ścian w jednym miejscu przydał się w końcu walcowy zdzierak
w temacie zdzieraków to mam jakieś tam wynalazki sprzętowe, które na koniec opiszę.
co najważniejsza, szlifierka z podłączonym odkurzaczem nie pyli w powietrze, albo tak drobny pył, że nie widać.
dlatego też staram się unikać szlifierki kątowej i innych zaśmiecających metod, bo w reszcie mieszkania toczy się życie
minus takiej pracy, to na pewno plecy dostają. a w zasadzie przez pierwsze 2 godziny, zanim opracowałem sobie metodę i zaczęło to iść mniej siłowo.
ps
dawni lokatorzy malowali podłogę w kawałkach, tam gdzie dywan nie malowane, gdzie meble itp. są 2-3 rożne obszary z różną ilością warstw farby.