Faktycznie, może jak robisz w sprzedaży czy innym marketingu tak to wygląda. Ja spędziłem w sumie 13 lat w korpo różnych wielkości (Symantec: 20000 osób globalnie, Stepstone: 3k głównie w Europie, teraz Ivanti, 2k osób w USA, UK, Holandii, Rumunii i Polsce), z małą przerwą na niedużą firmę (jak na ironię też mieszcząca się w Mordorze). I nigdy nie czułem wyścigu szczurów. Tak, czasem jesteś trybikiem w maszynie i razem z całym oddziałem możesz być zwolniony z dnia na dzień. Ale zazwyczaj z porządną odprawą bo zwolnienia grupowe mają swoje prawa.
Z drugiej strony często masz opcję pracować przy dużych, międzynarodowych projektach, służbowo podróżować za granicę, czasem nawet zabierając ze sobą rodzinę (spędziłem tak tydzień w Pradze ze swoją żoną).
Z drugiej strony w tej niewielkiej firemce robiliśmy jako podwykonawcy w konsorcjum, kontakt za 4,5mln zł dla Taurona (jak ktoś jest ze Śląska i ma w domu tzw inteligentny licznik to maczałem w tym paluchy) a pracowało mi się tam dużo gorzej. Wszechobecne poczucie wszechwładzy i nieomylności prezesa, mydlenie oczu na spotkaniach z klientami jacy to my nie jesteśmy zaje**ści (podczas gdy realnie byliśmy w czarnej du**e) i tym podobne.
Także nie demonizujmy korporacji, bo dużo zależy od tego gdzie się trafi.