Głupio spytam, ale czy kupiłeś ostatnią sztukę? Ja tak. I nawet tak sobie myślałem, że ostatni egzemplarz w sklepie to zawsze może być jakiś zwrot, smrodek, którego nikt nie chce. Złamałem swoją zasadę "niekupywania ostatniej sztuki" i oto mam.
Pamiętam taką wiertarkę stołową, dedrunię, piękną, niebieską. Stała w sklepie metalowym i pewnie stoi do dziś, nikt jej nie chce pokochać, przytulić, wymiętosić. W końcu z ciekawości przyjrzałem się jej, a tam taaaaaaki luz na pinoli, że można majtać jak śmigłem. Mówię do sprzedawcy, że trzeba śrubkę dokręcić, żeby go skasować. Wziął srubokręt, kręci, kręci, a tam taaaakaaaa duuuuupa, bo gwint zeeeeerwany.
Takie są historie sztuk ostatnich, pełne dramatyzmu niestety.