"Chłopy", wybaczcie, ale nie wyślę tego w tym tygodniu. Nie dość, że wali mi się wszystko na głowę, to plany miałem szlachetne, że jutro wyślę. A tu dzisiaj na koniec pracy potknąłem się na rozstawionych meblach i upadłem głową, a dokładnie uchem na świeżo szlifowany blat corianowy. Kto zna corian ten wie jaki jaki jest ostry po obróbce, także ucho paskudnie rozcięte. Policzek mnie pali bo zjechałem "licem" po tej krawędzi - na szczęście w poprzek. Nie wspomnę o brzydko rozciętych paluchach. Baba mi nie dała spokoju i siedzę na pi*****nym SOR-ze, bo ucho prawie na wylot rozcięte i jakaś dziwna ropa z krwią cały czas płynie. Także po prostu nie wyrabiam, a jutro jadę na montaż i piernik wie kiedy wrócę. Wybaczta, w poniedziałek wszystkie paski wysyłam.