zazwyczaj tak jest, że kradnie "swój" nikt obcy nie przyjeżdża kraść, przeważnie wszyscy wiedzą kto w okolicy kradnie ale nikt go za rękę nie złapał
kilka lat temu jak miałem działkę na takiej nieciekawej dzielnicy też, kradli na potęgę, ginęło wszystko od resztki kawy słoiczku czy dwóch łyżeczek musztardy w słoiczku co została po grillu do wyrwanych kabli ze ścian, potrafili upi***zielić 10 cm kabla co z posadzki wychodził do gniazdka w ścianie. Mi raz się włamali na początku, strat na 40-50 złotych, stwierdziłem że albo ja będę się bał że mi się włamią albo oni będą się bali mi włamać.
Wybrałem drugą opcję
4 lata jeszcze tam miałem działkę, nigdy już przez ten czas nie było żadnego włamania w mojej alejce, dla porównania znajomemu alejkę dalej nie było tygodnia żeby się nie włamali, do tego stopnia że gdy po zakrapianym grillu został na noc na działce obrobili go z biżuterii,, kasy i tel jak spał w środku
rozumiem że nie każdy pójdzie i grzecznie wytłumaczy złodziejowi że tak nie wolno robić bo może być większy i silniejszy ale jeśli poszkodowanych jest kilku top dali by radę, nawet jak nie mają dowodów że to on
wystarczy grzecznie poprosić pierwszego lepszego złodziejaszka żeby nie kradł, fama rozejdzie się jak błyskawica wśród innych złodziei i będzie spokój