a w tym całym supermarkecie Władek powoli zaczął tracić zasięg do swojego kalkulatora. Dzikie tłumy, rozszalałe niewiasty pragnące kupić upragnioną maść na otarcia w okolicach Sanoka, młodzieńcy szalejący w konwulsyjnym amoku rycząc PIŁĄ JAPOŃSKĄ CIĘ ZERŻNĘ ....
nie no wiesz ogólny jarmagedon.
Nagle jakiś szmer, odgłos rosnącej byliny wprowadził zamęt. O mamo co się dzieje. Jakiś tłok się utworzył, w głowie zagubionego Władysława kołatała myśl przewodnia" ja pi***olę ale jazda, Kasztelan po 1,99" a tu wała nic z tych frykasów.
To kierownik z za pleców dociskanego do ściany Władzia, wyszeptał.
- czujesz palec w du**e?
-ychy. Potwierdził Władysław
- no widzisz, a ręce ma tutaj. Wyszeptał kierownik, delikatnie obejmując oburącz szyje spoconego Władulka.