Sadzić w donicach i trzymać w chłodni.
Pomalować pnie na biało i liczyć że coś pomoże (raczej nie opóźnia, w każdym razie niewiele).
Sadzić na terenie w którym nie robi się wcześnie ciepło (w sobotę sprawdzę czy moje na Jurze przetrwały, jak ludzie z Dolnego Śląska pokazywali rozkwitnięte kwiaty. U mnie ledwo było widać kolor pąka i to koło domu. A wcześniej kwitnące morele jeszcze grzecznie spały w kawałek oddalonym sadzie).
Cieniować, nie będzie się ziemia/pień nagrzewać.
Jeśli jest śnieg to zwalać go dookoła brzoskwiń, no i cieniować.
Żeby nie przemarzały założyć zraszacze i lać wodę zawsze gdy temperatura spada poniżej zera. Ale przy dłuższym mrozie może się drzewo połamać pod ciężarem lodu.
Można też wybudować ogród zimowy.
Generalnie to trochę walka z wiatrakami. Praktycznie i z niewielkim nakładem sił i środków jesteśmy bez szans. Metody poza chłodnią, opóźniają o max dwa tygodnie. Tylko skąd tu teraz wziąć śniegu by usypać z niego górkę...
Czasami to wystarczy, a czasami trzeba poszukać przepisu na "Sok jabłkowy o smaku brzoskwiniowym" - było takie coś produkcji Węgierskiej czy Bułgarskiej w sklepach. Lata 80