Kolejny autentyk.
Mam córkę. Lubimy się pośmiać, a jak jesteśmy razem to podobno bywamy niebezpieczni. Czasami nas ponosi.
I jakiś czas temu. Wracamy razem w niedzielę z kościoła. Ja w garniturze, młoda w mini.
Dzwoni żona - Kup gdzieś makaron. Ok. Tylko k..wa gdzie. Dobra jakaś Żabka otwarta. Wchodzimy i córka (wtedy studentka 3 roku psychologii, ale wygląda na max 16 lat z czego wynikają różne zabawne sytuacje) - o patrz fajne piwo mają.
To bierz - mówię
Taaa.. dowodu nie wzięłam, weź Ty
Bierz mówię
Tata, jaja będą.
Bierz, zobaczymy jak sobie poradzisz, w końcu psychologię studiujesz
Córka piwo wzięła, stawia na ladzie
Ekspedientka - pani w średnim wieku - dowodzik proszę!
W tym momencie dostrzegam szelmowski błysk w oku córki mej.
Podchodzi do mnie, bierze mnie pod rękę i niewinnym głosikiem - ale ten pan płaci.
Mina pani za ladą bezcenna. - Grobowym głosem z ironicznym uśmiechem wyrażającym pogardę itp.(to się chłop zabawia...)
- Ahaaaa... Pan płaci?
- No dobrze, jak chcesz - ale i tak uważam kochanie, że w ciąży nie powinnaś pić!
Kobieta za ladą zaniemówiła, skasowała bez słowa.
Wychodzimy zachowując powagę, czekając kto pierwszy śmiechem wybuchnie.
-Tato
-No?
-Makaronu nie kupiłeś
-ku**a.
-Ok. powiemy że nie było...