Dzień 14Styrany jak koń po westernie...
Ale od początku. Dzień zaczęliśmy zgodnie z planem. Zaczęliśmy montować krokwie w środkowej sekcji warsztatu, czyli te łączone z belkami stropowymi. Ten etap poszedł dość sprawnie. Szczególnie że dzięki tymczasowej podłodze ułożonej na belkach stropowych poruszanie się po poziomie +1 dość proste.
Schody zaczęły się potem. Zacząłem mierzyć pozostałe krokwie które mamy przygotowane i z jakiegoś powodu rozjechały mi się wymiary. Próbowałem skumać dlaczego dłuższa, zewnętrzna krawędź krokwi jest w innym wymiarze niż miało być (w większości dłuższe o 5-7mm niż w projekcie). Drapałem się po głowie, mierzyłem tu i tam, przykładałem je do siebie, zacząłem nawet skracać je o te parę mm i w końcu odpuściłem. Optymistycznie liczę na to że te parę mm nie zrobi różnicy przy układaniu więźby nad częścią garażową.
Wybrałem z całej palety te krokwie o zbliżonym wymiarze, spiąłem je razem i oznaczyłem miejsce gdzie mają być przykręcone jętki.
Potem wróciliśmy do montowania krokwi do konstrukcji. Krokwie spinane jętkami nie mają już belki stropowej, więc montaż tylko z poziomu rusztowania. Nie zliczę ile razy pokonałem dzisiaj drogę dół>góra>dół>góra>itd.
Generalnie dawno się tak nie zmęczyłem, szczególnie że wróciła pogoda i momentami w upale zmęczenie jeszcze szybciej przychodziło.
Ale udało się zrealizować plan na dziś. Praktycznie mam wszystkie krokwie już zamontowane w części warsztatowej. Zostały do wycięcia najtrudniejsze krokwie, te nad ścianą szczytową na końcu warsztatu, tj. ściana która nie stoi pod kątem prostym w stosunku do reszty. W weekend mam plan sobie to dokładnie rozpisać, w jakiej kolejności dociąć te krokwie i pod jakimi kątami.
Ale dzisiaj cieszę się mega z tego co jest. Zaczyna to już przypominać docelową bryłę. Już zaczyna być widać przestrzeń w warsztacie. Szczególnie fajnie prezentuje się ta sekcja na początku bez belek stropowych, z przestrzenią nad głową do samego dachu.