#bysięwąteknieprzepalił
Po miesiącach siedzenia na d*pie w chałupie (a raczej w garażu), po przebojach zdrowotnych i innych dziwnych zdarzeniach, postanowiliśmy ruszyć w świat naszą mało spokojną 5-osobową gromadką. Wybór miejsca dokonała ekipa dobrych wariatów z Białegostoku, którzy zaprosili nas do ośrodka Skowronek w Augustowie. Więc wbijamy w piątek po godzinie 20 do dobrze porobionych towarzyszy, ale niespodziewany brak światła w domku sprawił że ok godziny 21 musiałem szukać konserwatora powierzchni płaskich. Odnalazł się w pokoju koło recepcji, ale niestety jego wesołkowatość na poziomie skowronka i chwiejność na poziomie łopucha po oprysku, sprawiła że nie udało mu się rozwiązać problemu braku oświetlenia. Natomiast pod koniec udało mu się z sukcesem przedstawić Żonie jako Skowronek Jerzy (Jerzy jest na potrzeby tej opowieści gdyż nie pamiętam jak miał na imię, ale nie był Mateuszem gdyż tak piękne imię bym zapamiętał
). Ogólnie problem oświetlenia był istotny, gdyż zauważyłem iskrzącą oprawę a żal by było tak fajnego domku.
A teraz do rzeczy. W niedzielę gdy już emocje w miarę opadły i udało się dotrzeć na piętro budynku, postanowiłem mu się poprzyglądać. I jakież moje zdziwienie było gdy okazało się że cała konstrukcja nośna w postaci krokiewek jest z drewna BSH. Co więcej, nawet bardzo fajnie poklejonego. Przyznam szczerze że nie spodziewałem się takiej technologii te 30 lat temu (bo na tyle szacuję ten domek). Także zobaczcie, bo jak dla mnie to kozacki widok