Nadeszła wiekopomna chwila.
Córka wyrosła z łóżeczka i trzeba jej większe łóżko, więc jest okazja rozwinąć skrzydła w stolarstwie i zostać bohaterem w swoim własnym domu
Ale jak się nigdy nic takiego nie robiło i to jest debiut, to jest dużo niewiadomych, niejasności, problemów, rozterek czy sobie poradzę....
Żeby sobie jakoś zaplanować pracę, wyobrazić co mnie czeka, postanowiłem zacząć od budowy stołu takiego po trochę monterskiego ale z imadłem stolarskim żeby można było robić wczepy.
Pierwsze założenie było proste. Ma być:
1. Mobilny
2. Składany, żeby go rozebrać i np. powiesić na ścianie w garażu żeby można było samochodem wjechać.
3. Solidny, żeby można było na nim coś dłutować itp.
4. Tani, bo jeszcze trzeba materiał na łóżko kupić i trochę bajerów do garażu, jak zawsze przy takich projektach.
Wielkość stołu? A no żeby było taniej, postanowiłem wykorzystać posiadany już blat ze śmietnika, dorobić do niego oskrzynię i demontowane nogi.
Nie robiłem żadnego projektu, wszystko na piechotę, najpierw oskrzynię zwymiarowałem do blatu, potem nogi do oskrzyni i tak powstawał powoli stół.
Pierwszy problem pojawił się już na początku bo zrozumiałem, że mam za mało ścisków, i są za krótkie więc trzeba będzie dokupić coś dłuższego i lepszego. Na potrzebę budowy stołu użyłem jeszcze tych starych samoróbek, które zrobiłem przy okazji klejenia blatu w pierwszym stole
Oskrzynię udało się w końcu jakoś skleić.
Czas na przymiarkę nóg:
Gniazda na nogi wymyśliłem tak, że pomiędzy dwoma poprzeczkami zostawiłem miejsce na nogę, a na końcu wkleiłem trzecią poprzeczkę w środek, zęby powstało gniazdo na nogę:
Dzięki takiemu rozwiązaniu nogi można demontować z gniazd, a po złożeniu noga siedzi ciasno i zapewnia stabilność całej konstrucji