Jak rzucałem to chyba desmoksanu nie było. Niquitin to były takie pastylki do ssania, 2mg i 4mg. Brałem te mniejsze, jak mnie bardzo przycisnęło to brałem pastylkę. Jak już czułem że podładowałem nikotynę to wypluwałem, bo nie chciałem zmienić fajek na cukierki tylko rzucić. Ale to wszystko uj. najgorsze było jak ktoś częstował to bezmyślnie sięgałem po fajkę i czasami dosłownie w momencie odpalenia orientowałem się że przecież nie palę. To trwało dość długo. Później jeszcze mnie ciągnęło, ale że poprzednie rzucanie zaprzepaszczałem nawet po roku czy dwóch to stwierdziłem że wytrzymam minimum 3 lata do pierwszej fajki. Po trzech latach mi się nie chciało jarać, a jak później mi się zachciało to się okazało że to syf.
Przy dzisiejszych cenach fajek to chyba co kwartał można kupować makitę za niewypalone pieniądze....