Rozwaliłeś mnie zupełnie. Aż sobie drinka w połowie filmu zrobiłem. Kiedyś jak byłem mały, mama uczyła mnie jak oprawiać książki, zeszyty... w co było pod ręką, żeby się nie zniszczyły.
Potem po kilku latach niechcący zostałem drukarzem, (ale z pasją) i pół dotychczasowego życia spędziłem w zawodzie. Widziałem różne oprawy moich drukowanych "wypocin" (czasami sam falcowałem, ustawiałem maszyny i oklejałem, obcinałem na gilotynach , ale tylko w oprawę miękką - kartonową), i nigdy nie zdawałem sobie sprawy, mimo ciekawości, jak to robili mistrzowie czeladnictwa z prawdziwymi książkami - teraz, a co dopiero dawno, dawno temu. Niesamowite.
To oczywiście można przełożyć na wiele, wiele innych zawodów.
Dzięki.
Ale przez Ciebie muszę sobie nalać drugiego.... też dzięki.