Z tym ratowniem różnie bywa, były wspólnik jak ciachnął trzy paluchy to krwawiącą dłoń owinął w jakąś szmatę, którą miał pod ręką i biegiem do mnie. Był środek tygodnia, szpital w linii prostej ok. 2km, więc wsiedliśmy w samochód i rura. Na miejscu pełen luz, rezolutna pani w rejestracji spytała najpierw o skierowanie, a po mojej interwencji słownej postraszyła psami i kazała czekać, aż zejdzie lekarz. Nie było pierwszej pomocy jak w filmach, biedak czekał ok. 30 minut, aż nim się ktoś zajmię.
Od tego zdarzenia zawsze systematycznie uzupełniam apteczkę. Jak jesteś sam w warsztacie, w nocy, w weekend musisz być jak Rambo.