Szanowni "Zadymiarze"
Wczoraj po raz czwarty odpaliłem moją prymitywną, ale "pur nature" wędzarnię i dokonałem drugiego podejścia do kiełbasy swojskiej.
Pierwszą trochę "upiekłosuszyłem", gdyż w ciula zrobił mnie zepsuty termometr, a ja głupi się nie zorientowałem.
Tym razem wyszła megaturbowyborna, tyle że od początku przygody mam problem z delikatnym osmoleniem produktów.
Wędzarnia mobilna skrzyniowa, olchowa 1,2 m wys. stojąca na ziemi - wkopany kanał ok 30 cm i palenisko.
Palę suchym bukiem z dodatkiem równie suchej jabłoni. Do tego dorzucam trochę mokrej olchy.
Temp. trochę szalała od 50 do chwilowych 90 stopni, ale raczej 75 średnia ok 3,5 godz.
Co mogę zrobić, aby uniknąć tego osmolenia.? Jadałem kiełbasę z dużo prymitywniejszych wędzarni i się nie brudziłem.
I gwoli ciekawostki. Robię również ostatnio pasztety. Prościutkie i są zaaaaaje**ste.
Mięso z kurczaka i ok 25% watróbki plus dodatki.
Po prostu standard. Jednak jako, że unikam niezbędnego w pasztecie dodatkowego tłuszczu zwierzęcego to ograniczam się do masła w rozsądnych ilościach i tak piekę w foremkach. Pasztet wychodzi trochę kruszący się czyli za suchy.
Wtedy póki jeszcze ciepły miksuję go ręcznym blenderkiem podlanym dobrą oliwą z dodatkami na różne wariacje smakowe.
Wychodzi pysznie zamszowy i super smarowny. Do słoiczków i ....tylko to ostatnio wsuwamy najczęściej - na również własnym chlebku żytnio-razowym
Jest tylko jedna ogromna wada - strasznie szybko znika
Naprawdę polecam - bo jest niesamowitą odskocznią od sklepowych "delikatesowych smaków", a wbrew pozorom wcale tak długo czasu na przygotowanie nie schodzi.