No i tu problem - bo te mięska co gotujesz do 75 * nie są pozbawione bakterii , a już drób który ma najwięcej salmonelli obrabiasz w temperaturze za niskiej
A nieprawda, bo w związku z tym, że jestem wybitnie narażony na tego typu sytuacje i konsekwencje mogłyby być dramatyczne, dużo na ten temat poczytałem, zanim postanowiłem spróbować. I bezpieczne temperatury zaczynają się od 57 stopni, bo oprócz samej temperatury ogromne znaczenie ma również czas gotowania. Drobiu nie trzymam krócej niż 2,5h w 59-60 stopniach, a amerykańskie FDA ustaliło dolną granicę na 1,5h i 57 stopni. Poza tym mogę się do woli bronić artykułami naukowymi na ten temat, ale to dla mnie bez znaczenia, bo sam jem takie potrawy i żywię nimi całą rodzinę i gości i przez 2,5 roku nikt nie miał żadnych sensacji żołądkowych, o poważniejszych dolegliwościach nie wspominając. Do tego mamusia jest lekarzem i owszem, początkowo zgłaszała podobne zastrzeżenia, ale poczytała, popróbowała i zmieniła zdanie.
Ale, że co? Taki próżniowy wolnowar?
Pakujesz próżniowo doprawione żarcie w worki foliowe. Od razu zaznaczę, że dopuszczone do długotrwałego kontaktu z żywnością w wysokiej temperaturze worki moletowane. Wrzucasz do gara, a raczej ok. 20-litrowego pojemnika z wodą, tak zwany cyrkulator, czyli grzałkę z termostatem i wirnikiem, który wymusza obieg wody po pojemniku. Grzejesz do zadanej temperatury. Wrzucasz żarcie w workach. Czekasz, aż minie zadany czas (tabele czasów i temperatur są w necie). Wyciągasz. Ja w tym momencie jem, choć nie wygląda to super apetycznie. Dla zwolenników ładniejszego posiłku wrzucam mięso na suchą, mocno rozgrzaną patelnię albo grilla, ale tylko na tyle czasu, żeby złapało kolor. Doskonały stek? Półkrwisty, krwisty, średnio wypieczony, mocno wypieczony? Jak se książę życzy, za każdym razem bez pudła. Nie potrzeba doświadczenia ani kombinowania z termometrami.