Pozwolicie, że chociaż tutaj zabiorę głos
Generalnie mariusz_s ma racje co do sycenia - jak miód wątpliwej jakości to warto przegotować - ja tak robię tylko z miodem uzyskanym z odsklepin/dzikich plastrów, jakiś starych ramek, gdzie trafiają się resztki miodu. Czym są odsklepiny, a więc od początku, ale bez wchodzenia w zbędne szczegóły. Dobrej jakości miód pobiera się z zasklepionych komórek, żeby jakoś dostać się do środka to pszczelarze amatorzy zbierają wosk z wierzchu takim specjalnym widelcem. Tam zawsze trochę miodu zostaje, u mnie tata wkłada to do wiadra, ja to później wygniatam w cieplej wodzie i sycę - niby nie ma tego dużo, ale miód uzyskany w ten sposób jest dużo bardziej aromatyczny, dosłownie pachnie pasieką - pszczelarze wiedzą o jakim zapachu mówię
No i z racji tego że wygniatam to łapami, trafiają się jakieś resztki wosku czy pyłku, to żeby wysterylizować brzeczkę to gotuję to wszystko 1-1,5h. Warto dodać że na smak, zapach i kolor samego miodu pitnego też to wpływa oraz ułatwia klarowanie.
Ale teraz wracając, moim zdaniem, jeżeli nie mówimy tutaj o miodach korzennych lub chmielonych nie ma sensu sycić miodu ze słoików czy nawet wiaderek - zazwyczaj są dobrej jakości. No powiedzmy, że poza aspektem tradycji sycenie i chęci spróbowania czegoś ciut innego.
Przerobiłem już trochę tych miodów i ani razu nie wdało mi się zakażenie mimo że czystością zbytnio nigdy się nie przejmowałem, nie mówię że wlałem do brudnego balonu czy coś, ale aż tak restrykcyjne warunki jak np przy piwie nie musza być spełnione.
Wg mnie ważnych jest kilka podstawowych warunków:
silna matka drożdżowa lub odpowiednia ilość drożdży aktywnych - takich do rozpuszczenia w wodzie 20min przed wlaniem do brzeczki,
napowietrzenie brzeczki, jeżeli mowa o syconym to nawet trzeba podwoić wysiłki,
odpowiednia suplementacja pożywkami,
temperatura fermentacji,
i już, serio.
To nie jest jakaś technologia atomowa
Dodam że mam jeden miód który wg sztuki jest niewypałem - tzn fermentacja zakończyła się zbyt wcześnie - średnio mało alkoholu i dużo cukru, tzw ulepek. Ale jest kilku amatorów owego - też czasem lubię sobie małego łyczka uszczknąć
Tak swoją drogą to chyba ostatnia butelczyna została
A więc nawet jak coś pójdzie troszkę inaczej niż zakładamy to nie ma co się zrażać
Generalnie fajna sprawa, jedyny dość pokaźny minus to czas oczekiwania na efekty - jak kolega wyżej zauważył, miody z czasem wydobywają swoje piękno i coś co po roku dojrzewania wydaje nam się dobre, po kolejnym roku może zachwycić...
Albo i nie, może wkraść się niepotrzebna goryczka - niektórzy lubią, niektórzy wręcz przeciwnie. Mogą pojawić się aromaty, które nie każdemu odpowiadają, np ja swego czasu długo nie mogłem się pogodzić z posmakiem i aromatem zimowych orzechów włoskich...
Generalnie każdy alkohol z czasem się zmienia - to się pokazuje na pierwszym planie, a to niknie gdzieś w tle i tego raczej się nie przeskoczy
Dobra, wystarczy już tego i tak przydługiego posta...
Jakby ktoś miał jakieś pytania lub chciał żebym napisał coś więcej to dawać znać