Zbliża się XXX rocznica mojego ślubu i z tej okazji postanowiłem zrobić żonie długo oczekiwany stół tarasowy, spełniający rolę biesiadnego. Jako, że mamy trójkę dorosłych dzieci i wnuki, to już najbliższa rodzina robi ilościowe wrażenie przy stole, dlatego mały nie wchodzi w rachubę.
Myślałem o wymiarach w okolicy 220 x 90 cm. Najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że mojej żonie od kilku lat marzy się stół z grubym blatem z litego drewna. Mam w tym celu zmagazynowane różnej grubości szoty (tak to się chyba nazywa) z drewna świerkowego, modrzewia, daglezji, buka, dębiny, a nawet na próbę z kasztanowca.
W związku z tym, ze stół będzie wykorzystywany w domku rekreacyjnym i na tarasie, dlatego chcę na pierwszy raz użyć drewna ze świerka i daglezji aby na koniec czerwca zdążyć z tym projektem.
Mam jednak cały czas obawy, czy monolit w takich warunkach ma sens? Dokładnie to ma być blat sklejony z 3 części, ponieważ nie mam materiału o takiej szerokości, a moja żona chce mieć nieoflisowane brzegi.
W celu ustabilizowania zamierzam zamontować pod blatem metalowe teowniki, mając nadzieję, że ograniczy to chociaż trochę ewentualne łódkowanie.
Myślałem również o ponacinaniu spodu blatu w taki sposób jak robi się to w deskach tarasowych.
Co waszym zdaniem jest niezbędne przy takiej konstrukcji? Proszę o wskazówki, bo czasu pozostało niewiele. Impreza odbędzie się 26 czerwca.