Czołem wam korniki. Piszę w kwestii, dla której nie potrafię nigdzie znaleźć odpowiedzi, a pewnie ktoś już miał takie doświadczenia. Jeśli już gdzieś tutaj o tym pisałem to wybaczcie, ale szukając nie znalazłem takiego tematu.
Kontekst:
Zrobiłem kilka klejonek dębowych na stoły i stoliki kawowe. Mam zakupione drewno dębowe po suszarni, o wilgotności 10%. Standardowo rozcinam je na lamele, zostawiam do rozprężenia jeden dzień, a następnie wyrównuję na wyrówniarce i strugam grubościówką. Kleję tego samego dnia, robiąc wcześniej lamelownicą otwory i wkładając w nie lamelki bukowe, ściskam lamele ściskami a na górze klejonki ściskam ją deseczkami aby jeszcze bardziej zniwelować schody. Następnego dnia szlifuję klejonkę papierem ściernym od 80 - 180. W dłuższym stole frezuję miejsca na stal aby zabezpieczyć klejonkę przed wyginaniem, a w stoliku kawowym nie zrobiłem tego. Odtłuszczam i odpylam benzyną ekstrakcyjną powierzchnię i lakieruję klejonki lakierem poliuretanowym dwuskładnikowym. Następnego dnie szlifuję lekko lakier, nakładam drugą warstwę lakieru i lekko ręcznie papierem 320 szlifuję ostatecznie blaty.
Problem:
Po ostatnim szlifowaniu powierzchnia jest gładka w dotyku. Nie czuć na niej żadnych zniekształceń. Jednak po około tygodniu stania, powierzchnia blatu nie jest już gładka. Na łączeniach kolejnych lamel w klejonce robi się taka cieniutka kreseczka w dotyku, której nie widać gołym okiem ale czuć ją. Zrobiło się to i w blacie ustabilizowanym stalą i w tym bez stali. Nie idą one przez cały stół, są tylko w niektórych miejscach (np. na 30 cm ze 110). Czy wiecie może z czego to wynika i jak się przed tym obronić? Zakładam, że lamele na łączeniach zapracowały ale nie wiem z czego to może wynikać. Czy może drewno było miejscami jeszcze bardziej wilgotne i zapracowało? Czy może zabezpieczenie stalą przykręconą do muf dwugwintowych za słabo było przykręcone?