Jak we wstępie pisałem stałem się posiadaczem namiastki siedliska. Stara stodoła i obórka w której ktoś kiedyś mieszkał. Samosiejek od groma, trawa i jakieś habzinki. Powycinałem prawie wszystko. Z większych drzewek był grab kasztan i gruszka które też poszły pod "topór". Pocięte na klocki do spalenia wylądowały w stodole. Gruszka poszła na " plastry" żeby w przyszłości zrobić z nich ścieżkę zamiast płytek chodnikowych. Po 3 latach leżenia w stodole oglądając filmiki na YT stwierdziłem, że trochę szkoda na chodnik, tym bardziej że kolega tak zrobił i po pierwsze drewno zgniło po 4 latach pomimo impregnacji a po drugie było ślisko. Wiem że to nie dąb czy orzech ale postanowiłem coś z tego zrobić bo drewno wydało mi się ciekawe i spodobało mi się. Niestety nie tylko mi się spodobało ale również chyba spuszczelom. Okorowałem te "plastry" choć wiem że o 3 lata za późno przeszlifowałem brzegi i wstępnie splanowałem. Teraz widzę gdzie są otwory.
Mam pytanie co dalej zrobić. Mój plan jest taki. Środek z permentryną strzykawka i do tych otworów. Dziury zakleić szpachlą szybkoschnąca. Zostawić to na tydzień. Pomoże to? Co ewentualnie jeszcze