Niedawno z powodu długich wieczorów wymyśliłem żeby zrobić sobie ładną deskę do krojenia (w rzeczywistości będzie raczej do podawania czegoś) i znalazłem na necie dwie metody żeby taką wykonać więc wybrałem taką która wydawała mi się prostsza i teraz już wiem ze drugi raz pewnie spróbuje czegoś bo ta jest mega upi***liwa.
ale do rzeczy:
Potrzebowałem drewna trzech różnych kolorów wiec padło na orzech amerykański, czereśnie i jesion bo to akurat miałem. Niestety jesion był najcieńszy wiec nie chcąc kleić na grubość pozostałe musiałem dostosować do niego.
Cała zabawa polega na tym żeby wyciąć pi***yliard rombów i skleić ze sobą w powtarzający się wzór
Samo cięcie rombów jest bardzo proste, ich wielkość nie ma znaczenia choć im większe tym mniej klejenia ale deska musi być w miarę duża żeby wzór był powtórzony wielokrotnie, z kolei im mniejsze tym więcej zabawy z klejeniem ale efekt będzie widoczny już przy mniejszej desce - coś za coś.
Tniemy dechy na równe „paski” w moim przypadku 4 cm co zostało podyktowane zupełnie niczym, choć teraz zrobiłbym pewnie ciut węższe.
Potem ustawiany ukośnice na 30st, robimy pierwsze cięcie, mierzymy długość skośnej ścianki i dokładnie w takiej odległości ustawiamy bloker od linii cięcia - cała zabawa polega na tym żeby obie (a tak naprawdę obie cztery) krawędzie były idealnie równej długości dlatego dobrze najpierw pociąć kilka kawałków sosny zanim zaczniemy rżnąć orzecha i przestawiać bloker o 0,1mm patrząc jak ucięte wcześniej kawałki idą się paść - mowie z własnego doświadczenia
Jak już mamy ustawiona idealna odległość to zaczyna się cięcie milionów tych przeklętych rombów 3 kolorów co owocuje trzema malowniczo wyglądającymi kopczykami klocków które będziecie przeklinać przez najbliższe kilka dni.
Po tej jakże miłej zabawie zaczynamy „najmilszą” cześć czyli klejenie. Ja kleilem najpierw po 3 romby tworząc sześciokąty, potem rzeczone szesciokaty łączyłem po 3 tworząc cholera wie ilo kąty co do tej pory było nienajgorsze, schody zaczęły się przy łączeniu tych tworów w kolejne większe - mikro przesunięcia niezauważalne wcześniej skutkowały powstawaniem paskudnych szpar wiec musiałem przed klejeniem długo dobierać układ żeby je zniwelować jako ze obiecałem sobie ze nie będę używał szpachli
W tym miejscu bardzo proszę, jeśli ktoś widzi ze można to było zrobić dużo łatwiej to proszę, nie mówcie mi tego bo mnie szlag trafi.
Tak czy siak, po sklejeniu moich wszystkich finezyjnych kształtów w jedno wielkie ząbkowane coś, dokleilem jeszcze jeden rządek pojedynczych rombów co zwiększyło mi szerokość deski i zmniejszyło ilość odpadów przy formatowaniu całości.
Wykończenie już było czystą przyjemnością czyli: wyrównanie brzegów poprzez ścięcie wszystkich wystających piramidek, wyrównanie powierzchni na grubosciowce (gdyby ktoś był dokładniejszy niż ja to by wystarczyła szlifierka ale mi dwa przeklęte romby uciekły góra dół o jakiś milimetr wiec musiałbym szlifować do Bożego narodzenia wiec tak było szybciej.
Na koniec moje ulubione podcięcie na 45st ze wszystkich stron które wynika z: wygody bo można chwycić w każdym miejscu i łatwo podnieść oraz z lenistwa bo łatwiej to zrobić niż wyfrezowac rowki na palce po bokach - wymiana frezu zwykle zajmuje mi więcej czasu niż całe podcięcie.
Na koniec maly skosik na górnej krawędzi wykonany małym strugiem ręcznym - czemu tak ? Bo znowu nie chciało mi się wyciągać frezarki, poza tym nie ma nic gorszego niż na sam koniec pracy wystrzępić sobie jeden róg czyli piekło perfekcjonistów.
Do wykończenia używam najpierw oleju mineralnego do desek do krojenia z ikei jako pierwszej warstwy, potem nakładam swoją własną mieszankę oleju mineralnego z woskiem pszczelim w proporcji 3:1 która to ma fajną pastowatą konsystencje i jest aksamitna w dotyku jak kot prezesa.
Jako ze zdjęć nie robiłem ale telefonem nagrałem filmik z procesów opisanych żmudnie powyżej to link podaje poniżej.
Wszelka konstruktywna krytyka mile widziana, zaznaczam ze powyższy opis jest dla amatorów itp a nie dla super mega pro wymiataczy bo wiem ze to nie ten level.
Dobrej zabawy !
