Zabieramy się za budowę blatu. Na blat załatwiłem tarcicę buk parzony 50 i 60 mm. Dechy pociąłem na szerokie na ok 9-10 cm lamele, tak żeby docelowo wycyrklować z grubością blatu na ok 8 cm. Lameli nie robiłem na żadną określoną grubość, tylko starałem się z każdej lameli wycisnąć praktycznie ile się da, tak by do klejonki trafiło możliwie jak najmniej elementów. Tak więc grubości lameli wahają się od 40 do 55 mm. Na konkretną szerokość – 40 mm strugałem tylko po dwie skrajne lamele, tak by miały identyczną grubość jak nogi z czopami. Dokładnie to wyszły nawet jakiś pici kłak węższe niż nogi, co będzie pomocne przy późniejszym pasowaniu blatu z nogami. Dodatkowo przed klejeniem przygotowałem sobie na pilarce z sankami gniazda na nogi i planing stopa, żeby zaoszczędzić sobie dłutowania w buczynie. Tak jak widać na zdjęciu 05, w gnieździe na planing stop trzeba było wygładzić ślady po zębach pilarki. Dodatkowo zdecydowałem się do rozłożenia tego gniazda na trzy elementy, co zagwarantowało mi równoległość płaszczyzn i oszczędziło dłutowania na gotowym blacie do minimum.
Klejenie blatu rozłożyłem na trzy etapy. Wyszły więc trzy części blatu, każda szeroka na ok 20 cm. Nie chciałem robić całej klejonki na raz, bo nie chciałem ryzykować, że klej zaschnie zanim wszystko złożę do kupy i poskręcam ściskami. W momencie kiedy to kleiłem, w warsztacie miałem takie solidne 25-26*C, było do powkładania sporo obcych piór, powierzchnia klejenia jest bardzo duża, no i wszystko robiłem sam, więc wolałem nie ryzykować. Dopiero później te trzy części łączyłem ze sobą ponownie.
Jednak kiedy te trzy części blatu leżały już i czekały na dostruganie i złączenie do kupy, stwierdziłem, że jest okazja by całą konstrukcję jeszcze trochę wzmocnić. Każdą z trzech części blatu dodatkowo pozabijałem co jakiś odstęp kilkunastocentymetrowymi kołkami, tak by trzymało je coś mechanicznie, a nie tylko klej. Obcych piór (lamelek) w tym wypadku nie traktuję jako wzmocnienia, tylko pomoc do pozycjonowania elementów.
Kolejny dylemat jaki miałem, to jak połączyć ze sobą każdy z trzech elementów finalnie w jeden blat. Brałem pod uwagę wyfrezowanie po długości rowków i wpuszczenie długiego obcego pióra z grubej sklejki. Jednak nie zdecydowałem się na to rozwiązanie, już piszę dlaczego. Nie ważyłem tych klejonych elementów, ale wierzcie mi, że są ciężkie, więc dosyć niewygodne do wielogodzinnej pracy nad nimi samemu w małym warsztacie. Tak jak pracując samemu nawet udało mi się górę blatu puścić przez strugarkę i wyszły całkiem ładnie, tak ze względu na rozmiar i ciężar nie byłem w stanie uzyskać idealnie prostego kąta na płaszczyznach klejenia. A prosty kąt był tu absolutnie konieczny, bo już miałem przecież przygotowane gniazda pod nogi. Tak więc zostało mi struganie płaszczyzn klejenia ręcznie, co jest o tyle niełatwe, że przecież jeszcze nie mam strugnicy 😊 Elementy do spasowania są spore, ciężkie i nieporęczne, a jeszcze musimy cały czas myśleć o zachowaniu równoległości między sekcjami. Nie mogły wyjść nawet lekko przekoszone, żeby później przekątne między gniazdami na nogi wyszły równe. Tak więc, na wypadek gdyby przygotowanie tych płaszczyzn do klejenia poszło źle, zdecydowałem się na dołożenie kolejnych czopów na łączeniach. Po jednej parze na wysokości nóg, po jednym na środku blatu. Oczywiście doszło sporo kolejnej roboty z przygotowaniem gniazd…
Potem to już z górki 😊 Klejenie blatu w całość, ostateczne dodłubanie gniazda na planing stop, wstępne planowanie blatu.
Pozostała jeszcze tylko kwestia osadzenia jednej nogi w blacie. Ponieważ zdecydowałem się użyć do projektu jednej lameli, która miała trochę kory, ale tak poza tym bardzo fajny przekrój, po pierwszym struganiu fajnie trzymała wymiary, a oprócz tego fajnie się mieniła, więc uznałem, że się nada jako ozdobnik. Z tego powodu musiałem jeszcze trochę podszykować gniazdo tak, by noga nie wisiała w powietrzu i ładnie licowała z oflisem.