Wołają na mnie Kuba. Od roku mieszkam w jednej z pod lubelskich wsi, w otulinie lasów kozłowieckich. W chwili obecnej, pomiędzy obowiązkami dnia codziennego, staram się skończyć powoli (bardzo powoli
) to, czego nie udało mi się skończyć przed przeprowadzką - w planie ze dwie wiatki, taras, sauna, kilka mebelków. Kompletuję sprzęt i wiedzę, z cicha nadzieją z tyłu głowy, że może kiedyś hobby uda się zamienić w sposób na życie . Pożywiom, uwidim, jak mawiają Amerykanie. Działam w za małym jak na auto garażu, w którym zalegają wszelkiego rodzaju graty. Tak wiec każdy proces to przygotowanie stanowiska pracy, które wiąże się z przerzucaniem tych gratów z jednej kupki na drugą. No ale tłumaczę sobie, że sukces rodzi się w bólach. Więc puki co cierpię, przerzucam te graty i coś tam dłubię
.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich dłubaczy i amatorów wióra
Kuba