mam rozkminę
Rozglądam się za grubościówką z wałem spiralnym, głównym czynnikiem jest jakość wykończenia - chcę się pozbyć/zredukować wyrwań przy struganiu szerszych desek/klejonek
Mam Dewalta i możliwość przytaszczenia sobie z hameryki wałeczka do niej za ~500 $
i się waham bo z jednej strony dewalcik robi robotę, jest kompaktowy (mam bardzo mało miejsca), stosunkowo tani(~2800 brutto + ewentualna spirala ~3000) rezultaty osiągam na nim bardzo zadowalające, dodając spiralę mam mercedesa w swojej klasie... ma dwa poważne mankamenty - jest bardzo głośny i trochę wąski (316mm)
Na drugiej szali stawiam stawiam grubościówkę samostojącą z wałkiem minimum 40 (maximum w sumie tez bo mało miejsca...). Tu jednak rodzą się inne "problemy"
po pierwsze koszt chińczka (bernado np) ze spiralą to ~15kbrutto, hammer pewnie pod 20 może podejść (czyli minimum 2-4x więcej niż bym wydał na dewalta + upgdrade ) w zamian dostaję +10cm oraz plastikowe zębatki
wyginający się blat na jednej kolumnie:)
Na bardziej odjechany sprzęt (klasy felder) nie mogę sobie pozwolić.
Brnąć dalej w dewalta z nadzieją, że wytrzyma nowe wyzwania (szacuję, że nie przetworzę więcej niż 5-10m3 drewna rocznie)? czy to jednak ślepy zaułek i z czasem tak czy siak będę niejako zmuszony nabyć "poważniejszą" maszynę? Czy grubościówka 30cm vs 40 to niebo a ziemia, czy raczej jeden hu, bo to i tak mało?