To było trochę jak flamenko ale śpiewane a nie tańczone. Pan który grał na gitarze również rewelacyjnie śpiewał - wszystko w jakimś andaluzyjskim dialekcie. Widać, że w tej kulturze śpiew i taniec mają swoje specjalne miejsce. Wszystkie piosenki były jak by tęskne, smutne - pewnie o babach albo o morzu - oni ciągle tylko o tym ;-)