Bohaterem dzisiejszego wątku jest przezacny odkurzacz marki Parskide prosto z Lidla.
Taki o
Życiorys naszego bohatera wygląda następująco:
Zakupiłem go 06.07.2017, a więc prawie 3 lata temu, ma w całej historii duże znaczenie słowo "prawie".
Używałem go raczej rzadko, czyli tak jak wszystkie swoje narzędzia. Najpierw jako odciąg do szlifierki oscylacyjnej i zgłębiarki, a z czasem do innych narzędzi jak ukośnica czy pilarka tarczowa. Od około roku dorobiłem się beczki z cyklonem, bo jakoś szkoda mi było, że ten cały pył trafiał do worka, więc odkurzacz miał trochę lżej, przynajmniej tak mi się wydaje.
Oprócz zapełniania worka wiórami z garażu odkurzacz pomógł mi w swoim krótkim życiu w dwóch remontach, odkurzył czasem samochód, a nawet zdarzyło mi się odkurzać nim po prostu podłogę w garażu, bo podczas zamiatania kurzy się niemiłosiernie.
Ostatnio postanowiłem odkurzyć sobie bagażnik w samochodzie. Podłączam go do prądu jak zawsze, włączam, niby wszystko ok, ale po jakich 10 s. odkurzacz zaczął wydawać dziwne dźwięki i przy okazji czuć było spalenizną.
Odłączyłem go od prądu i w przypływie emocji chwyciłem za śrubokręt z zamiarem rozebrania go na części pierwsze, tak jak to mam w zwyczaju robić. Dosłownie w ostatniej chwili przypomniałem sobie jednak, że może być jeszcze na gwarancji.
Sprawdziłem to i okazało się, że faktycznie odkurzacz wyzionął ducha dosłownie dwa tygodnie przed ukończeniem trzeciego roku swojego odkurzaczowego życia.
W instrukcji znalazłem numer do serwisu i zadzwoniłem żeby ustalić co dalej z tym fantem począć. Tak na marginesie jak macie jakieś narzędzia z Lidla to nigdy, przenigdy nie odnoście ich na gwarancję do sklepu. Zawsze lepiej zadzwonić bezpośrednio do serwisu producenta, bo mam nadzieję, że wiecie, że elektronarzędzia dla Lidla robi kilka firm. Mój odkurzacz wyprodukował Grizzly tools. Co ciekawe podany numer nie był bezpośredni do serwisu, co mnie trochę zdziwiło, bo dodzwoniłem się na infolinię Lidla, ale Pani powiedziała mi, że przyjmie zgłoszenie i serwis skontaktuje się ze mną za kilka dni drogą mailową.
I teraz dzieją się rzeczy niestworzone, wydarzenia przybierają obrót tak niespodziewany, że nawet najstarsi Indianinie nie pamiętają, żeby kiedykolwiek w historii miały miejsce podobne rzeczy.
Śmierć odkurzacza nastąpiła w
czwartek. W
piątek 12.06 zadzwoniłem do serwisu ( a dodzwoniłem się na infolinię Lidla). Od poniedziałku czekałem na maila od serwisu, żeby wiedzieć na jaki adres wysłać zepsuty odkurzacz, przygotowałem sobie już śpiewkę żeby wytłumaczyć w jakich to okolicznościach nastąpił zgon. Szykowałem się na najgorsze, bo przecież do końca trzyletniej gwarancji zostało tak niewiele czasu. Spodziewałem się nawet, że może serwis mnie zleje i nie podejmie się naprawy gwarancyjnej, albo od razu powiedzą, że to z winy użytkownika i czołem.
Wracam z pracy w
środę 17.06 a na środku salonu czeka na mnie pudełko przyniesione przed południem przez kuriera.
Nic nie zamawiałem, żona robi zdziwione oczy, bo ona też nie.
Sprawdzam etykietę
Paczka przyszła prosto z Germanii.
Jak już powkładałem oczy z powrotem do oczodołów, otworzyłem paczkę a w mniej
Niecałe trzy dni robocze od zgłoszenia na infolinii, bez żadnych pytań, e maili, smsów, przyszła paczka z serwisu z nowym silnikiem. Ba przyszła cała górna część, w której oprócz silnika są też inne rzeczy jak gniazdko, włącznik, regulator obrotów i kabel sieciowy.
Byłem tak zaskoczony całą tą sytuacją, że postanowiłem podzielić się nią z wami. Wiem, że generalnie chcecie dobrze odradzając początkującym majsterkowiczom zakupy elektronarzędzi w Lidlu. Ale ja już to nieraz podkreślałem i ta sytuacja jeszcze bardziej mnie utwierdza w przekonaniu, że jak chce się coś zacząć robić i stoisz przed zakupem kilku maszyn bo nie masz nic, to nie każdy może sobie pozwolić na wydanie kilku czy kilkudziesięciu tysięcy na hobbystyczny sprzęt. Ten z lidla najlepszy nie jest, powiedzmy sobie szczerze, ale przynajmniej ta trzyletnia gwarancja jest i jak pokazuje mój przykład nawet bardzo dobrze działa.