pewnego wieczora, już po zmroku, w deszczu i przy mocnym wietrze, poboczem nieoświetlonej drogi idzie przemoczona i zmarznięta zakonnica. Nagle zatrzymuje się obok niej nófka sztuka mercedes klasy S, otwiera się szyba i miła sympatyczna dziewczyna, z uśmiechem na twarzy pyta się zakonnicy;
kobitka; może siostrę, podwieźć ?
zakonnica; taka paskudna pogoda dziś, chętnie skorzystam
po kilku minutach jazdy w zupełnej ciszy
zakonnica; śliczne auto, chyba kosztowało majątek? to od męża ?
kobitka; nie, dostałam je od kochanka,
zakonnica; jaki śliczny naszyjnik i bransoleta, to od męża ?
kobitka; też nie, to prawdziwe perły, dostałam od innego kochanka
zakonnica; no ale ten piękny błyszczący pierścionek to na pewno od męża ?
kobitka; skądże, nie mam męża, ten pierścionek z 4 karatowym brylantem dostałam jeszcze od innego kochanka gdy zabrał mnie na wczasy na wyspy bora bora.
Więcej pytań zakonnica wolała nie zadawać, dojechały w ciszy pod kościół, gdzie zakonnica podziękowała za podwózkę i udała się do swojego pokoju na plebanii.
Mineło z pół godziny i słyszy pukanie do drzwi
puk puk,
zakonnica pyta się kto tam ?
otworzy siostra drzwi, to ja ksiądz Marek
zakonnica; w du*e se ksiądz te bombonierki wsadzi !!!!