Zastrzegam że jestem totalnym amatorem i wszystko co pisze to zazwyczaj moja opinia nie zweryfikowana przez profesjonalistów. Nie odbyłem żadnej praktyki w prawdziwej stolarni i wiele czynności wykonuję pierwszy raz, tak samo jest z tym połączeniem. Myślę, że odpowiednią osobą do pisania instrukcji byłby np. Tomekz a nie ja, ale skoro kusisz to zrobię co w mojej mocy
Kiedyś robiłem obszerniejsze opisy, ale miałem wrażenie że nikt tego nie czyta, co w sumie pokrywa się z tym, że nie zawsze do końca wiem o czym piszę...
Wracając do szpongi. Pierwszą czynnością było wykonanie listwy prowadzącej ściętej pod odpowiednim kątem, chyba 75 stopni (nie pamiętam w tej chwili). Zgodnie z teorią prowadnik powinien mieć długość wycinanego elementu i być na stałe przymocowany na czas cięcia. Ja rozwiązałem to troszkę inaczej, a mianowicie element mający utrzymać zadany kąt miał u mnie długość mniej więcej blatu piły i razem z nią poruszał się wzdłuż przykręconej do blatu poziomnicy. Próbowałem nawet lekko złapać ściskiem te dwa elementy ale to była porażka.
W teorii zamiast tego cięcia powinniśmy użyć struga płetwiaka i po sprawie. Dlaczego wymyślono specjalistyczny strug który w sumie służy chyba tylko do jednego typu złączy? Ponieważ cięcie takie jest trudne i niewygodne. Po pierwsze pojawia się problem z usuwaniem urobku, który bardzo zwiększa opór piły w trakcie cięcia (a ten i tak jest duży bo piła pracuje na całej swej długości). Po drugie musimy mieć na uwadze problem równego prowadzenia piły w innej niż zwykle, nienaturalnej pozycji. Po trzecie musimy jej front dociskać drugą ręką do prowadnika. W teorii warunkiem równego cięcia jest m.in. utrzymanie przedramienia w takiej pozycji aby wraz z linią cięcia tworzył prostą. W moim przypadku z racji w/w trudności, a ponadto z powodu błędu, czyli poprowadzenia piły po stronie końcowego wyrobu na jednym końcu powstał minimalny łuk. Stałem zbyt mocno wychylony do przodu i ramię było odchylone w moim kierunku. Zbyt późno to zobaczyłem i dziś wyrównałbym jeszcze płaszczyznę płetwy, ale doświadczenie jest moje i nie oddam
.
W analogiczny sposób, przy pomocy grzbietnicy wycinamy płetwinę. Poprzedzone jest to, jak zauważył Łukasz wybraniem na końcu bruzdy, która oprócz miejsca do rozpoczęcia pracy zbiera również urobek z cięcia. Tutaj też opory są spore, i pozycja niewygodna dlatego wykonałem wcześniej rowek prowadzący (czyli nacięcie zewnętrznej krawędzi nożykiem i delikatne wybranie szerokim dłutem).
Oba elementy wykańczamy wyżłabiakiem z zastrzeżeniem że płetwina jest minimalnie głębsza od wysokości płetwy. W przeciwnym razie, w szczególności gdy płetwienie wykonujemy blisko krawędzi blatu możliwe jest poderwanie całego fragmentu blatu w trakcie wbijania.
Mam nadzieję że wyczerpałem temat, czekam na pytania i komentarze
Z realizacji mam jeszcze tylko takie zdjęcia: