Dzień 52Ciąg dalszy przygotowywania klejonki na okna. Po Waszych uwagach dopracowałem trochę technikę. Tym razem sklejałem po 3 klejonki naraz, czyli 12 desek zamiast 20 naraz. Przez to miałem czas nałożyć klej na obie powierzchnie. Patrzyłem na zegarek i przesmarowanie klejem jednej klejonki o długości 230cm zajmowało mi 4 minuty.
Więc całość wraz ze ściśnięciem zajęło jakieś 15minut. Więc już lepiej. Patrząc po wyciekach kleju wydaje się że klej miał nadal plastyczność odpowiednią.
Jedyne co, to nadal klawiszuje mi się skrajna deska przy skręcaniu. Próbuję to jakoś dociskać ale poddaje się przy ścisku. Bardzo mi to nie przeszkadza, bo i tak będę wręgi wycinał w tych klejonkach. Gdyby to miały być nogi od stołu to pobawiłbym się z robieniem dodatkowego docisku od góry.
Kupiłem również i przywiozłem drewno na wykonanie ostatniej ściany, tej przeszklonej. Kupiłem w tym celu drewno klejone BSH 60x120.
Resztę czasu wykorzystałem na zrobienie generalnych porządków. Łącznie z wywiezieniem odpadów z blachy na złom. Akurat starczyło kasy na dobrą kiełbasę, piwo i flaszkę whisky... więc zrobiliśmy sobie z moim pomagierem małą biesiadę przy piątku
Taka spóźniona wiecha można powiedzieć.
Pozbycie się blachy to dla mnie również symboliczny koniec zabawy z dachem. Wiem że jeszcze do położenia jest kilka paneli na żółwiku (na które czekam aż się wyprodukują) + ostatnie obróbki blacharskie (szczyty dachu, ale to dopiero jak elewacja będzie), ale potrzebowałem się odciąć mentalnie od dachu i wrócić do zabawy z drewnem.
Generalnie ten piątek był mi potrzebny. Samopoczucie wraca do wysokiej formy