Ja mam taką teorię, być może naciąganą, zakładam że:
jeśli drewno jest dobrze przesuszone i zostanie nasączone olejem to olej wejdzie w te miejsca gdzie ewentualnie wchodziła by woda i tym samym ograniczy a może i zniweluje ruchy pęcznienie/obsychanie, surowy olej lniany ma chyba większą zdolność penetracji niż woda (mniejsze cząsteczki), i dopiero na tak zaimpregnowane drewno kłaść warstwę wykończeniową np. z wosku, albo oleju gotowanego, czy olejowosków.
Zrobiłem w domu parapety z desek sosnowych które w ten właśnie sposób zabezpieczałem. Najpierw zalałem je olejem i dopiero na końcową warstwę położyłem duński. Te parapety mają dość skrajnie zróżnicowaną wilgotność otoczenia, czasami pali je słońce, czasami Filutka za obficie podleje kwiatki, albo jest deszcz a okno niedomknięte etc... Szerokość tych parapetów jest mniejsza niż tych stołów, które pokazaliście, wklejone są na sztywno bez żadnej dylatacji. Mają już z 6 lat i nie widzę by pracowały, przynajmniej w takim stopniu który bym wychwycił.
Nie idzie mi o przekonanie kogoś do wyższości olejowania nad lakierowaniem
każdy robi sobie co mu w duszy gra ...
Fantazjuję z tą teorią czy może ktoś z zawodowych rzemieślników, rozwieje w pył to co sobie w głowie ukułem?