Zaczęło się od tego, że chciałem zbudować sobie gitarę (bo mam trzy inne elektryki i teraz chciałem mieć wiosło własnej produkcji). Ale żeby zrobić gitarę warto mieć gdzie ją robić. I tak, organizując warsztat, krok po kroku z robienia gitary (pomysł nie został porzucony), zrobiło się nowe hobby: dłubanie w drewnie i odnawianie starych narzędzi 😉 W każdym razie, będę tu wrzucać okresowo postępo-raporty z warsztatu).
Warsztat mieści się w piwnicy i to ogranicza powierzchnię, skalę i zakres prac. W grę wchodzi w zasadzie tylko użycie ręcznych narzędzi, bo sąsiedzi nie będą wyrozumiali a i na wstawienie ekstra stołu z piłą tarczową, włosową czy frezem po prostu nie ma miejsca, nie wspominając o pyleniu. Więc podstawowy arsenał to dłuta, piły i takie tam.
Pierwsze z czym zacząłem walczyć, to strugnica. Oczywiście wymyślona po mojemu i od początku na hurra, więc więcej tam narozrabiałem (Barbarzyńca...) niż zrobiłem dobrze. Ale przynajmniej sporo się nauczyłem 😉 Robiąc strugnicę zrozumiałem też, że do jej wykonania najprzydatniejszym narzędziem jest inna strugnica. Ja wszystko strugałem na klęczkach na tarasie, a dechy zapierałem o wystający krawężnik
Zdjęcia wrzucę za jakiś czas, bo jeszcze ostatnie prace są w trakcie. A w przygotowaniu taka gonitwa pomysłów, że nie wiem, czy wystarczy mi konsekwencji, żeby kolejnych projektów nie porzucać na rzecz nowych😉 W każdym razie: coś na narzędzia, bo aktualnie jeden wielki rozpi***ziel zapanował, ogródkowe instalacje (zamówienie żony – czyli hobby zaakceptowane
) i stoliki kawowy i łóżkowy. No i sto innych rzeczy 😉