Floatsy po wstępnym ostrzeniu, wybiciu stempla i wywierceniu otworów pod mosiężne piny pojechały do Chaosa na hartowanie i wróciły do mnie. Temperatura opuszczania była dobrana tak, żeby twardość wynosiła trochę ponad 40 hrc (w celu łatwego ostrzenia).
Zostało mi oczyścić je i zamontować w rękojeściach. 40 hrc może się wydawać niską wartością, ale niektórzy nawet nie hartują floatsów. W przypadku stali wyciętej laserem było to konieczne bo laser podczas cięcia zahartował powierzchniowo zęby i ostrzenie ich było mordęgą. Tylko pilnik z diamentowym nasypem był w stanie coś zdziałać.
A tak wygląda ostrzenie po całym zabiegu:
I dla porównania ostrzenie oryginalnych floatsów Lie Nielsena:
Jeszcze raz dzięki Chaos!