Po miesiącach przesunięć, zabrałem się w końcu za ********* (grand prix mode). Nic nadzwyczajnego, ale trzeba najpierw wykonać kilka klejonek. Przy czym najpierw trzeba się przygotować.
Zacząłem od wysłania noży od strugarki do naostrzenia (no dobra, do wyprostowania - nówki sztuki były wklęsłe
). W międzyczasie poogarniałem garaż. Porządki, dokończenie kilku pomniejszych rzeczy, docinki etc.
Noże wróciły z prostowania, więc trzeba je założyć. Wcześniejsze założone noże to jednorazówki (maszyna to Metabo HC 260), więc mechanizm ich regulacji nie pasuje do noże wielorazowych. Wcześniej kupiłem mechanizm do tych wymiennych noży. Zadowolony z siebie zabrałem się za wymianę. Okazało się, że zakres ich regulacji nie jest wystarczający, żeby noże sięgały blatu
Masakra.
Zrobiłem jakieś podkładki (użyłem starych jednorazowych noży), podniosłem całość, zabrałem się za regulację. Najpierw chciałem użyć zestawu CMT792, ale nie nadaje się do mojego Metabo, albo nie umiałem tego użyć jak należy. Ktoś chce kupić?
Powalczyłem zatem z deseczką i mierzyłem o ile się przesuwa przy obrocie wału. To operacja randomowa, każde podniesienie/opuszczenie noże w dowolnym miejscu powodowało losowe przemieszczanie się noża w różnych kierunkach. Po każdym przesunięciu o 0.5 stopnia trzeba przykręcić wszystkie śruby mocujące (inaczej wypadał pomiar prze przykręcenim śrub, a inaczej po), zweryfikować wynik, odkręcić i powtórzyć etc, aż do skutku. W końcu się udało, operacja zakończona sukcesem. Całość operacji to jakieś 6h. Yay.
Ale struga aż miło: równiutko i ładnie.
Krok kolejny: rozcinanie materiału na lamele. Nie mam go za dużo ani w zbyt dobrej jakości, więc trzeba kombinować. Rozciąłem część, później musiałem zrobić sobie dłuższą (3w) przerwę. Po przerwie wczoraj wróciłem do garażu, okazało się że jeszcze kilka rzeczy trzeba tam ogarnąć zanim będę miał miejsce na komfortowe struganie 1.5m lameli. Jak już ogarnąłem miejsce, to dokładnie obejrzałem rozcięty i rozprężony materiał, okazało się że część nie nadaje się do użycia. Trzeba rozciąć więcej.
No to na koniec wczorajszego dnia uszykowałem wszystko do rozcinania, biorę się za robotę, wysuwam tarczę w pilarce... wróć, ku**a, nie wysuwam. Coś się zablokowało. Oglądam, kombinuję, nic. Odkręciłem pilarkę od szafki, odwróciłem na plecy, rozebrałem od spodu żeby dostać się do mechanizmu. Brudne jak diabli, no to wyczyściłem. Sprawdzam czy działa - działa! Jest dobrze. Składam do kupy, obracam jak należy, upewniam się że działa - nie działa. Ja je**ę... W tym momencie mój zepsuty kręgosłup powiedział mi że ma dość i że nie będzie już ze mną dyskutował. Zawinąłem się do domu.
Poszedłem dzisiaj drugi raz. Znów obróciłem, patrzę, działa... WTF?! Okazało się że do góry nogami działa, a normalnie lub nawet na boku już nie. Long story short: p.p. wyrobiły się prowadnice, blokuje się na nich, "żabkuje" lub blokuje się na nich całkiem. No to się napracowałem i narobiłem *********... Muszę ogarnąć czy jeszcze uda mi się to gwarancyjnie zrobić, jeśli tak to nie jest źle. Ale i tak zostaję na dłuższy czas bez piły. Chyba muszę coś doraźnie kupić, i ew. później odsprzedać