Tnę tnę
no i tnę idzie całkiem fajnie. Nagle BUM!
Odskoczyłem tak, że łeb po gaśnicy boli mnie do teraz. Co sie okazało. Chińczyk w fabryce nażarł się za dużo ryżu i za mocno dokręcał śruby od tego dolnego koła. Gwint był zerwany, śruba latała i nie można było nią docisnąć tego koła. Koło mogło latać na lewo i prawo i przód tył i ogólnie w całej róży wiatrów. Koło się oderwało no i cusz. Trzeba było przegwintować otwór i wkręcić nową śrubę.