Hej!
Wszystko co do tego momentu zmajstrowałem wykonałem bez użycia wiertarki - bo jej po prostu nie mam.
Przyszedł jednak moment na wykonanie absolutnego klasyka, czyli podstawki pod tealighty.
Z racji na to, że jedyny sprzęt jaki znalazłem w skrzynce ojca to wiertarka nitro z biedry (wg tabliczki 700W i obroty na poziomie 3200/min.
)
postanowiłem nie porywać się z motyką na słońce i zrezygnowałem z idealnie nadających się kawałków buczyny na rzecz sosny (i tak będę to malował na biało).
Kupiłem w tym celu polecane gdzieś tu na forum wiertło puszkowe milwaukee 40mm.
I nie umiem, no po prostu ku**a nie umiem. Kilka sekund i czuć wiadomy zapach, a wiertło robi się gorące. Na raz udało mi się wywiercić może z 2mm.
Gdzie leży problem? Wiertarka jest za słaba, ja nie umiem wiercić czy może wiertło za tępe? Chociaż w to ostatnie nie chce mi się wierzyć patrząc na to, że to nówka...