Kliknij w link pod zdjęciem

Z doświadczenia wiem, że dwa dni na ostrzenie i ustawienie strugów się nie da. Jeden dzień na uczenie się jak zrobić ładny prostopadłościan z deski, też się nie da. Nie da się też przez cały dzień ćwiczyć robienia jaskółek ani też żadnych innych ćwiczeń całodniowych się nie da. Ludzie przyjeżdżający na warsztaty, z reguły chcą od razu spróbować wszystkiego i jak wszystkiego popróbują albo chociaż popatrzą, to wyjeżdżają zadowoleni, bo "się nauczyli" ciąć, strugać, wiercić, zrobić jaskółki, szurać dłutem po kamieniu i co najważniejsze zrobili półkę w ciągu jednego dnia. Zazwyczaj wyjeżdżają ze stwierdzeniem, że to była fajna przygoda i to im wystarczy.

Powyższe nie ma zastosowania do osób, które już coś więcej ćwiczyły i chcą jeszcze poćwiczyć Te osoby mogą cały dzień próbować strugać jedną deskę raz jednym strugiem, raz drugim, analizować słoje, próbować ustawiać się tak, jak prowadzący itd...

Łukasz,
Jakieś podsumowanie?
Zadowolony jesteś?
Kursanci zadowoleni?

Właśnie dochodzę do siebie Było super - Agata z Zakładu mnie nieźle wystawiła - już po wszystkim przyznała, że normalnie to robią warsztaty tak do 6 osób w grupie. Ja miałem 8 sztuk, nie doszły kamienie i stolarnia w remoncie Jeaaa! Wszyscy dali radę i było zaje**ście - przerobiliśmy wszystkie systemy ostrzenia (oczywiście oprócz cegły), pogadaliśmy o optymalizacji ostrzy w dłutach i strugach osobno, każdy naostrzył swoje dłuta wg. wskazówek - zgodnie z ich przeznaczeniem. Pogadaliśmy o stalach. W praktyce ludziska wypróbowali swoje nabytki przy wykonywaniu prostych połączeń stolarskich. Trochę tego materiału było ale starałem się gadać najprościej jak mogłem - czysta łopatologia. Był nawet jeden Anglik z New Castle Patrick trochę kumał polski ale momentami to gadałem jakimś dziwnym miksem polsko-angielskim. Grindowaliśmy więć bevele i dłutowaliśmy mortisy, odsadzaliśmy tenony i waliliśmy malletami W jednej kwestii poległem - jeden uczestnik przywiózł nowiuśkiego Stanleya No4 - miał problem z ustawieniem. Myślałem, że to będzie bułka z masłem - naostrzymy nóż, przygotujemy odchylak i wszystkim szczeny opadną - a tu klops! Strug był tak fabrycznie skaszaniony, że nawet nie wiedziałem gdzie zacząć. Wstydź się Stanleyu!

Fajnie, że się wszystko udało

Gratulacje. Na FB widziałem kilka fotek

Krótko - z perspektywy uczestnika, ale jednocześnie odnosząc się trochę do wcześniejszej dyskusji. Każdy z nas jest na innym etapie, trudno zadowolić wszystkich - chyba, że naprawdę małe, celowane grupy. Wiedziałem na co się piszę, mam na myśli fakt, że są to pierwsze próby Łukasza i powiem tak: pierwsze koty za płoty, byle tak dalej Panie! O wiele bardziej cenię w takich spotkaniach ogień w oczach, pasję i umiejętność prowadzenia wciągającej gawędy przez prowadzącego niż perfekcyjną organizację.
Bez kamieni się udało, liznęliśmy dzięki temu sporo innych (niezaplanowanych zapewne) tematów. Tu brawa za improwizację!
Ja osobiście jestem bardzo zadowolony. Co poostrzyłem to moje, co postrugałem to też moje:-)
No i chyba dla mnie najważniejsza sprawa - nie ma jak to wyrwać się z kręgu internetowych teoretyków onanistów (bez urazy dla nikogo) i spojrzeć na pewne demony z praktycznego punktu widzenia:-)
Ja moje demony już trochę opanowałem, a przynajmniej wiem w którą stronę je odpychać (i nie myślę tu tylko o ostrzeniu, ale o moim osobistym "drewnodłubaniu" w ogóle). Niezdecydowanym polecam i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
P.S. A Stanley'a jakoś przeżyję...
P.S. 2 - inna sprawa to miejsce. Jeżeli ktoś nie ma się gdzie podziać, a ma mocną chęć coś swoimi ręcami zbudować - super sprawa.

mishka - nie wiedziałem, że jesteś Kornikiem - trzeba wymyślić jakieś forumowe pozdrowienie czy cuś ;-) Cieszę się, że tak odebrałeś warsztaty. Przyznam szczerze, że przez brak tych cholernych kamieni byłem blisko odwołania całej imprezy ale po zastanowieniu uznałem, że to był by brak szacunku dla Was. Wiem jak trudno wygospodarować czas na swoją pasję - był nawet kolega z Wrocka który nocował w hotelu który pewnie zaklepał wcześniej. W nocy z piątku na sobotę praktycznie nie spałem...ale po raz kolejny okazało się, że warto robić to co się kocha.

PS. Kamienie dojechały do DŁUTA.PL i będą z Zakładzie najpóźniej w środę!