W zeszłym roku wdepnąłem w taras.
Miała być szybka bardziej dobrosąsiedzka niż zarobkowa wymiana dech na ponad 15 letnim tarasie. Konstrukcja, barierki, schody miały zostać. Skończyło się na tym, że wszystko musiałem rozebrać i robić od nowa. Na domiar nieszczęścia żeby oszczędzić kobiecie kosztów zadeklarowałem, że bariery zrobię jej ze zdjętych dech. Nie do końca byłem świadom co czynię, bo w praktyce jest tego więcej niż wynosi powierzchnia tarasu.
Nie dosyć więc, że się naje**łem się przy czyszczeniu tego ścierwa, to potem ciężko było to poskładać optymalnie do kupy. Jakby tego było mało, wstrzyknąłem sobie w Achillesa olej (nie polecam).
Co do zabezpieczenia chemią. Wszystkie elementy pędzlowałem jakimś biobójczym bezbarwnym szajsungiem potem też jakimś mlecznym gównem tikurilli mającym również przed gniciem i robalami zabezpieczyć. Następnie konstrukcja smarowana smołą szwedzką a dechy na niej (modrzew syberyjski) olejem tikurilli raz a drugim razem Pullex Adler. Teoretycznie nie powinno się mieszać dwóch różnych zwłaszcza, że jeden jest wodny drugi rozpuszczalnikowy ale po dokładnie roku jest ok. Taras przez dużą część dnia jest nasłoneczniony, nie wiem czy będę olejował w tym roku, wygląda jakby niekoniecznie tego potrzebował.
Jutro może wrzucę zdjęcie.