Czas na dłubanie dłutem.
Wszystko dziabnięte za pomocą dłut. Zero wierteł.
Tylko trzy fotki a i tak nie skończyłem z braku czasu. Walenie młotkiem w dłuto wieczorem w bloku nie jest najlepszym sąsiedzkim uczynkiem. Ake pomału poszło.
Tylko trzy fotki.
O ile cięcie włókien na sztorc zostawia gładką powierzchnię, o tyle cięcie wzdłuż nie wygląda już tak dobrze. Brakuje mi dłut skośnych i/lub takiego skośnego nożyka – „japończyk” kridashi.
sama komora na wióry wymaga jeszcze dużo pracy ale to będzie już z górki, choć będzie wymagało dużo ostrożności i uwagi. Trzeba powiększyć komorę i obniżyć oparcie ostrza. Drewno twarde i trzeba będzie uważać na zejście oparcia do samych ust. Tsustumi nie będzie.
Niestety zrobiłem babola. Pewnie nie pierwszego.
Nie narysowałem dodatkowych linii na stopie struga i usta wyszły za szerokie. Wszystko przez nieuwagę dłubiącego. Następnym razem rysowanie będzie dokładniejsze.
Tym razem ciąg dalszy dostał klapsa i zaszył się w kącie. Teraz patrzy smutnym wzrokiem, nie wiedząc kiedy go znowu zawołam.