Dziękować.
Co do Twojego pytania, to wiem, że pytasz z ciekawości, ale trochę (bardzo) nie wypada mi sypać nazwiskami. Powiem tak: na przykład z Papieżem, z Julianem, z tym ojcem, co miał wiele bardzo różnych dzieci i zaślinionego psa, z Tymonem, z Sidem i wieloma innymi... Ale głównie z lektorami, na przykład z tym z warszawskiego metra, z tym najsłynniejszym, co już odszedł, z tymi z Teleexpressu, z tą panią od zwierząt... Nie są to moi współpracownicy stricte, oni tylko (i aż) czytają to, co ja napiszę. Ostatnio nawet rzadko przyjeżdżam na nagrania, więc wielu kojarzy tylko moje nazwisko. Ale są i tacy, z którymi mam regularny kontakt albo tacy, których po prostu mam na FB. Wspominałem o tym, że w tej branży łatwo o gwiazdorów w złym tego słowa znaczeniu, co nie znaczy, że wszyscy są tacy. Jest ich tylu, żeby psuć opinie, ale nie tylu, żeby podsumować tak wszystkich. Byłoby to bardzo krzywdzące do wielu cudownych ludzi, którzy pracują przy tworzeniu wersji polskich. Wśród wyżej wymienionych jest tylko dwóch takich, z którymi mam na pieńku albo zaleźli mi za skórę. O tym zmarłym panu i tej pani z niepowtarzalnym głosem mogę się wyrażać w samych superlatywach, bo to niesamowici, kulturalni ludzie. Ze znakomitą większością pozostałych kontakt również jest przyjemny. Ale ta branża... To jakoś nie moja bajka. Nigdy się nie wkręciłem w to towarzystwo, a wiem, że trzyma się blisko. Zresztą, powiem szczerze, mogłoby się wydawać, że tłumacz-dialogista stoi wysoko w skali ważności, a ja pracuję w tym zawodzie od 2008 roku i mam wrażenie, że jesteśmy najmniej poważanym trybikiem w maszynie do tworzenia spolszczeń. Może dlatego, że często pracujemy zdalnie i właśnie jesteśmy "poza" towarzystwem, które musi się fizycznie spotkać, żeby nagranie doszło do skutku.