Blat.
Powstał z marketowych kantówek 40x40, kupiłem je wysuszone i ostrugane. Skleiłem razem dając dla pewności kołki pomiędzy lamelami. A że materiał raczej taki sobie to powstałe uskoki i schody potraktowałem ręcznym strugiem (nie miałem wyrówniarki). Potem transport do garażu i szlifowanie oscylacją.
Następnie powierciłem otwory i wyfrezowałem coś w rodzaju narzędźni, żeby ołówek czy dłuto było gdzie położyć bez ryzyka, że spadnie na podłogę.
Na blat poszedł olej
I po dwóch warstwach stół jako stół można uznać za skończony.
Wiem że bałagan, że aż oczy bolą patrzeć ale będziecie musieli to jakoś znieść.
A skoro jest już stół to można zacząć coś na nim działać. Przyszła wiec pora na pierwszą robotę na zlecenie.
Zlecenie pięcioletniej córki dokładniej mówiąc
Tylko Ciii bo lalki już poszły spać